Archiwum styczeń 2004


sty 17 2004 "Miłość zwycięża śmierć"
Komentarze: 11

"Miłość zwycięża śmierć"

"Byli razem od niedawna - ona zakochana, a on niepewny swych uczuć. Niby kochał, ale nigdy jej tego nie mówił... Tak naprawdę sam o tym nie wiedział.

A ona, Ania kochała z całej duszy. Wszystko by dla niego zrobiła. Wszystko.

Jednak po pewnym czasie coś zaczęło się między nimi psuć. On był jakiś nieobecny na ich spotkaniach, a Ania czuła, że nie mówi jej całej prawdy, że ją oszukuje.

Aż się dowiedziała, dlaczego. Zdradzał ją... Z jej koleżanką, której właściwie nigdy nie lubiła. Czuła się okropnie. Jakby ktoś przebił jej serce... Chciała umrzeć. Czuła, że jej życie straciło sens...

Stała się jakaś inna. Nie była już tą samą, radosną i uśmiechniętą dziewczyną, co kiedyś. Jej przyjaciele i rodzina zaczęli zauważać blizny po nożu na jej ciele. Zawsze mówiła, że się skaleczyła, że to przypadek...

Któregoś dnia nie wróciła po szkole do domu. Rodzice dzwonili na jej komórkę - była włączona, ale Ania nie odbierała. Zaczęli się niepokoić.

W nocy zadzwoniła do przyjaciółki. Tłumaczyła, że życie nie ma dla niej sensu, że żyć może tylko z nim... Przyjaciółka próbowała dowiedzieć się, gdzie ona jest. Nie powiedziała. Poprosiła tylko, aby włożyli ich wspólne zdjęcie do jej trumny. Powiedziała, że kocha ją, przyjaciół i rodzinę. Nie czekała na odpowiedź. Rozłączyła się.

Rano znaleźli jej ciało w toalecie w pobliskim klubie. Był to klub, do którego zawsze przychodziła z nim...

Podcięła sobie żyły.

Po tygodniu przyjaciółka samobójczyni spotkała się z tym chłopakiem. Spytał co u Ani.

- U Ani? Ania nie żyje! - odpowiedziała zapłakana.

- Jak to? Co się stało?!

Opowiedziała mu całą historię. Pierwszy raz widziała, jak płakał. Płakał jak wystraszony, mały chłopiec. W tej chwili zdał sobie sprawę, że tak naprawdę kochał Anię. Jednak zdał sobie z tego sprawę za późno... Przecież Ania nie żyła.

Poszedł na jej pogrzeb. Nagle dostał ataku płaczu, krzyczał, że to jego wina, że chce do niej dołączyć... Ludzie go uspokajali.

Nic to nie dało. Jeszcze tej samej nocy przyszedł na cmentarz. Usiadł przy jej grobie i zrobił to samo, co ona. Podciął sobie żyły.

Zostawił list, w którym napisał, że kocha ją i nie może żyć, czując, że to przez niego zginęła..."

By Myself

 

 

mam-tak-samo-jak-ty : :
sty 10 2004 "Prawdziwa miłość nie ma końca..."
Komentarze: 21

"Prawdziwa miłość nie ma końca..."

"Pożegnanie było ciężkie...

Dwoje zakochanych, mających wkrótce wziąć ślub.

On musiał lecieć do Australii, do swojej siostry. Obiecał jej już to dawno, jednak dopiero teraz miał pieniądze na bilet.

- Będziesz za mną tęsknił? Będziesz o mnie pamiętał? - zapytała ona.

- Będę zasypiał myśląc o Tobie, będę śnił o Twych cudownych oczach, będę wstawał, zastanawiając się, o czym teraz myślisz, co robisz, będę spędzał dnie na wpatrywaniu się w Twoje zdjęcie, Kochanie... Będę tęsknił i pamiętał! - odpowiedział.

Uśmiechnęła się. Lubiła, gdy do niej mówił. Zawsze tak ciepło, romantycznie...

Ostatni pocałunek, ostatnie przytulenie. Oboje mieli łzy w oczach, jednak zdawali sobie sprawę, że rozłąka wkrótce się skończy i już zawsze będą razem. To dawało im siłę do przetrwania.

***

Czas u siostry spędził miło, wreszcie poznał jej męża i dzieci. Jednak - tak jak obiecał swej ukochanej - całymi dniami o niej myślał, tęsknił i trzymał jej zdjęcie zawsze przy sobie. Dzwonił kilka razy dziennie, tylko po to, by znów usłyszeć jej głos i przekonać się, że u niej wszystko w porządku.

Nadszedł dzień powrotu do domu. Nie chciał rozstawać się z siostrą, w końcu widywali się tak rzadko, jednak perspektywa ujrzenia swej miłości, przytulenia jej i pocałowania sprawiła, że czuł się bardzo szczęśliwy. Liczył godziny, minuty i sekundy do ich spotkania.

W samolocie cały czas wpatrywał się w jej zdjęcie. Czytał listy, które mu pisała, gdy był u siostry. Wspominał ich pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, wszystkie spędzone razem chwile i marzył...

Nagle zaczęło się piekło. Amok, który opętał wszystkich pasażerów był dla niego kompletnym zaskoczeniem. Ocknął się z marzeń i próbował dowiedzieć, co się dzieje. Słyszał tylko strzępki rozmów, krzyki przerażonych ludzi... Jednak doszło do niego, że spadają w dół... Nie wiedział, co robić. Czuł się jak w jakimś głupim, tandetnym filmie, w którym nagle wszyscy dowiadują się o tym, że zbliża się ich koniec...

Był przerażony. Myślał tylko o tym, że chyba już nigdy jej nie zobaczy... Szybko chwycił za telefon. Wykręcił jej numer:

- Halo? - odezwała się.

- Cześć Kochanie, to ja... - powiedział. Głos mu drżał.

- Coś się stało? - wyczuła strach w jego głosie. Domyśliła się, że dzieje się coś złego. W końcu tak dobrze go znała...

- Słuchaj... Nie wiem za bardzo, co się dzieje... Wiem tylko tyle, że... że chyba się już więcej nie zobaczymy...

- Co takiego?! O czym Ty mówisz, kochanie? Co się stało...? - zaniepokoiła się.

- Ludzie mówią, że samolot spada... Chciałem Ci powiedzieć, że bardzo Cię kocham, jak nikogo na świecie, że tylko dla Ciebie chciałem żyć, że non stop myślałem o Tobie tam u siostry, chciałem być tylko i wyłącznie z Tobą, że kocham Ciebie całą i nigdy nie przestanę... Nawet jeśli już się nie zobaczymy, chcę żebyś wiedziała, że gdy będę już tam... - głos mu się urywał. - Gdy już tam będę, będę patrzył na Ciebie z nieba. Chcę żebyś była szczęśliwa, już nie ze mną, ale żebyś była... Przepraszam, za wszystkie złe rzeczy, które robiłem... I dziękuję za wszystkie chwile spędzone razem... Bardzo Cię kocham...

- Co takiego? Co Ty mówisz...? To jakiś żart...? Kochanie, błagam, powiedz, że tak!

- To nie żart... Bardzo, bardzo Cię kocham!

- Ja Ciebie też... bardzo, bardzo mocno...

Sygnał przerwanego połączenia...

Upuściła słuchawkę. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie wiedziała, co się naprawdę stało... Nie mogła uwierzyć.

Gdy doszło do niej to, co powiedział jej ukochany, rzuciła się z płaczem na łóżko... Tak nagle życie straciło dla niej sens. Jeszcze rano, przy śniadaniu, zastanawiała się jak powita po powrocie ukochanego - chciała, żeby było to wyjątkowe spotkanie. Nigdy go nie doczekała...

Na pogrzebie była jakaś nieobecna. Dławiła się łzami, oczy miała zapuchnięte od płaczu.

Po ceremonii nie wróciła do domu. Poszła do pobliskiego lasu, tego samego, w którym kiedyś spotykała się z nim... Byli wtedy jeszcze zakochanymi nastolatkami, spotykali się w nocy, w tajemnicy przed rodzicami...

Weszła do lasu i już nigdy z niego nie wyszła.

Jeszcze tego samego dnia jakiś człowiek znalazł jej ciało. Powiesiła się...

Zostawiła tylko list, w którym napisała:

"Ja po prostu nie mogę bez Niego żyć... Dla mnie moje życie skończyło się również z końcem Jego życia. Teraz już nic nas nie rozłączy...".

Czyli jednak prawdziwa miłość nie ma końca...?"

 

By Myself...

P.S. Banalne? Może i tak, ale życie potrafi być banalne... Bo takie historie się zdarzają.

mam-tak-samo-jak-ty : :
sty 08 2004 Ech...
Komentarze: 13

Ech... dawno nie pisałam.

Dziś nie będzie o śmierci, będzie o mnie.

A raczej o moim sercu...

 

Zdałam sobie sprawę ostatnio, jaka ja jestem samotna... Mam przyjaciół, rodzinę ale mimo to czuję się samotna. Brak mi kogoś, do kogo mogłabym się przytulić i powiedzieć "kocham Cię Misiu"...

Miałam chłopaka. Wspaniałego, kochającego... Jednak pojechałam na wakacje i wszystko zaprzepaściłam. Jeden głupi flirt i natychmiastowa decyzja o zerwaniu podjęta przeze mnie...

Przez pierwsze pół roku nie żałowałam. O nie, wręcz przeciwnie. A teraz? Teraz jest mi cholernie smutno, czuję, że potrzebuję kogoś bliskiego, jednocześnie nie wiem czy On chciałby żebyśmy się schodzili po raz trzeci...

Co ja mam robić...? Wiem, że to głupie, takie pytanie o radę... Ale jestem całkowicie zagubiona i sama sobie nie poradzę...

Nie wiem, może po prostu chcę do Niego wrócić bo było nam dobrze a ja teraz kogoś potrzebuję...? Czy może naprawdę Go kocham... ech...

 

 

 

mam-tak-samo-jak-ty : :